Oj dawno nie było tu u mnie żadnych czekoladek, pralinek i tym podobnych. Trzeba to nadrobić 🙂 Jakiś czas temu dodawałam wpis na pyszny deser chałwowo – truflowy (przepis znajdziecie tutaj) i zostało mi wówczas zarówno jednego jak i drugiego kremu. W zwyczaju mam, że staram się nic nie wyrzucać, więc postanowiłam kremy jakoś wykorzystać (zresztą były tak dobre, że wolałabym je po prostu wyjeść z miski niż wyrzucić 🙂 ). Pralinki robiłam w gotowej foremce silikonowej i było to moje drugie podejście do niej. Za pierwszym razem do nakładania czekolady użyłam silikonowego pędzelka i nie był to trafiony pomysł, ponieważ nie rozprowadził on dobrze czekolady i kiedy próbowałam wycisnąć pralinkę to wypadała ona w milionach kawałkach tworząc bezkształtną masę. Za drugim podejściem nałożyłam grubszą warstwę czekolady, dokładnie sprawdzając czy aby na pewno nie została żadna dziurka (a wierzcie mi nie jest to łatwe, ponieważ moja foremka jest koloru brązowego; nie popełniajcie mojego błędu i nie kupujcie nigdy foremek do czekoladek w kolorze czekolady) oraz wykorzystałam w tym celu zwykły pędzel do malowania: płaski o szerokości około 1 cm, było dużo łatwiej, a efekty widzicie na zdjęciach 🙂
Składniki na 12 pralinek:
– 100 g czekolady gorzkiej (użyłam 70 % kakao)
– dowolne nadzienie: skorzystałam z kremów do deseru, które mi zostały (przepis tutaj) oraz powideł śliwkowych
– potrzebna również była foremka silikonowa oraz pędzel
Połamaną czekoladę umieściłam w misce, a miskę wstawiłam do garnka z ciepłą, ale nie gotującą się wodą. W tym czasie wstawiłam foremkę silikonową do lodówki, a kremy przełożyłam do pseudo rękawów cukierniczych (nie było ich dużo, więc skorzystałam po prostu z woreczków foliowych, w których odcięłam rogi) z których łatwiej napełnia się praliny. Gdy czekolada się rozpuściła odstawiłam ją na chwilę by lekko ostygła. Dokładnie wysmarowałam czekoladą każdą ze ścianek foremki oraz jej dno i wstawiłam foremkę do lodówki by czekolada dokładnie zastygła. Powtórzyłam tą czynność jeszcze 2 razy, czyli w sumie nałożyłam 3 warstwy czekolady. Do ostatniej musiałam zagrzać miskę z czekoladą, ponieważ zaczynała zastygać. Gdy ostatnia warstwa stężała napełniłam praliny kremem w różnych wariacjach smakowych 🙂 Jedne były tylko chałwowe inne truflowo – śliwkowe itp. Po wypełnieniu pralinek nałożyłam kolejne dwie warstwy czekolady tworząc ich spody i wstawiłam foremkę do lodówki. Zostawiłam ją tam na 2 godziny. Po tym czasie pralinki bardzo ładnie „powyskakiwały” z foremki.
Nie podam wam dzisiaj wartości kalorycznej jednej czekoladki, ponieważ nie zużyłam całej czekolady, ani nie wiem ile dokładnie potrzebowałam kremu. A nie chcę wam tu pisać nic „na oko”.
PS. Już nie wspomnę ile zabawy było w zgadywaniu na jaką pralinę się trafi 🙂 I zdradzę wam też, że zdecydowanie najsmaczniejsze były te chałwowe oraz truflowo – śliwkowe. Najmniej smakowały nam same truflowe, ponieważ były trochę za mdłe.
pozdrawiam i życzę smacznego!!!
Justyna
No Comments