Dzisiejszy wypiek był wymuszony produktami jakie posiadałam, a mianowicie daktylami. Musze sie przyznać, że nie za bardzo miałam styczność z tymi owocami wcześniej (jadłam je chyba tylko raz w życiu) i nie za bardzo wiedziałam co z nimi zrobić. W poszukiwaniu ciekawego pomysłu wpadłam na blog Licencja na Gotowanie, gdzie znlazłam bardzo fajny pomysł na daktylowe muffiny. Jak sie okazało, owoce te są bardzo wdzięczne w procesie pieczenia: bardzo aromatyczne, a muffinki wyszły niezwykle lekkie, ale jednocześnie dość zwarte i super wilgotne. Zajadaliśmy sie nimi wraz z lodami cytrynowymi, ale o nich w następnym wpisie 🙂
Składniki na 12 normalnych muffinek;
– około 180 g daktyli drobno pokrojonych
– 1 łyżeczka sody (pominełam)
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia (dałam tylko pół)
– 150 ml gorącej wody
– 30 g czekolady deserowej
– 125 g miękkiego masła
– 3 łyżki cukru
– 2 jajka
– 125 g mąki
Daktyle zalewamy wodą z sodą (sody nie dodałam) i stawiamy na małym gazie. Gotujemy do momentu, aż wchłoną większość wody i bedą na tyle miękkie że zaczną się rozpadać. W przepisie podano, żeby pokroić daktyle, myślę, że nie ma sensu się w to bawić, ponieważ w trakcie gotowania i tak w większości się rozpadną (można ewentualnie pomóc im widelcem). Pod koniec gotowania wrzucamy czekoladę i mieszamy do momentu jej rozpuszczenia. Masło ucieramy z cukrem (dałam tylko 3 łyżki ponieważ daktyle wydawały mi się wystarczająco słodkie), następnie dodajemy jajka oraz mąkę z proszkiem do pieczenia, za każdym razem dobrze wszystko miksując. Na końcu dodajemy masę daktylową i jeszcze raz krótko miksujemy. Ciasto wykładamy do foremek wyłożonych papilotkami do wysokości 2/3 papilotki (delikatnie urośnie). Pieczemy w 180 stopniach około 25 – 30 minut.
Jeden muffin to około 220 kcal
No Comments