Miały być z migdałami, miały być z żurawiną, ale koniec końców zawartość szafki zweryfikowała przepis 🙂 Piekliście kiedyś scones??? Ja już od dawna o nich słyszałam, ale jeszcze nigdy ich nie szykowałam. Do dzisiaj. Nie wiem dokładnie jak je określić, ponieważ to takie trochę ciastka, a gdyby nie cukier mogłyby być bułeczkami i ponoć w takiej formie są zjadane w Wielkiej Brytanii do kawy: jako bułeczki z masłem i konfiturą. Ale w związku z tym, że ich przygotowanie jest dosłownie ekspresowe (no dobra jest jedno ale: musicie mieć pod ręką miękkie masło), spełnią swoją rolę jako koło ratunkowe, gdy spodziewamy się gości, albo gdy goście już u nas są. Przygotowanie ich to też chwila moment, a podane na ciepło smakowały (przynajmniej mi) jeszcze lepiej 🙂 Chyba przypiekłam je delikatnie za mocno, ale wyszło to tylko na ich korzyść ponieważ z wierzchu były chrupiące, a wewnątrz mięciutkie. To jak zabieracie się za scones? 🙂
Składniki na 8 trójkątów (ale gdybym wiedziała, że są takie sycące, pokroiłabym je na 12)
– 2,5 szklanki mąki
– 2 łyżeczki proszku do pieczenia
– 100 g miękkiego masła
– 2 jajka
– 1/3 szklanki zmielonych orzechów włoskich (można zastąpić innymi)
– 2 łyżki cukru
– szczypta soli
– 100 g drobno posiekanej białej czekolady
– pół szklanki rodzynek (lub żurawiny lub owoców granatu)
Najważniejsze co musicie wiedzieć: masło musi być miękkie więc należy je wcześniej wyjąć z lodówki. Czekoladę siekamy nożem dość drobno. Piekarnik nastawiamy na 200 stopni. Do miski wrzucamy: mąkę, proszek do pieczenia, masło, jajka, zmielone orzechy, cukier i sól. Ciasto najpierw krótko zmiksowałam mikserem, a potem przełożyłam na stół i zagniatałam, aż ciasto było sprężyste i jednolite (trwało to może 2 minuty). No końcu dodawałam po trochę po trochę czekolady i rodzynek, żeby wbiły się w ciasto. Ciasto wałkujemy lub tak jak ja rozgniatamy je delikatnie rękami żeby miało kształt koła o grubości około 1 cm.
Nasze koło kroimy na cztery części i potem każdą ćwiartkę jeszcze na pół lub na 3 żeby trójkąty były mniejsze. Każdy trójkąt przekładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy 12-15 minut, tak pisałam w 200 stopniach. Po 10 minutach obserwujemy bułeczki, żeby nam się nie spaliły. Tak wyglądały moje po wyjęciu z piekarnika:
Miałam tą okazję rozkoszować się nimi jeszcze gdy były ciepłe: pycha 🙂 Przed podaniem posypałam je cukrem pudrem. Jeżeli pokroicie bułeczki tak jak ja, jedna porcja będzie miała 380 kcal. A jeżeli pokroicie bułeczki na 12 porcji, jedna będzie miała 255 kcal.
Smacznego!!!
Źródło wpisu: blog BaBy z kuchni
3 komentarze
Ania
3 marca 2017 at 08:11Wyglądają bardzo smakowicie. Mam ochotę porwać jedną do kawki. 🙂
Ania_S
11 marca 2017 at 17:49Bardzo lubię scones, a tak dawno nie jadłam (sama nie robiłam nigdy) i chyba zainspiruję się przepisem 😉
Justyna
11 marca 2017 at 20:21Polecam bo kazały się wcale nie trudne do przygotowania 🙂